ARIANA'S POV:
Siedziałam na lotnisku, denerwując się z każdą chwilą coraz bardziej. Mój chłopak Ryan właśnie za chwilę miał wylądować. Nie widziałam go przez 3 tygodnie, gdyż poleciał na urlop do Kalifornii z rodzicami. Co najgorsze przez cały ten czas musiałam siedzieć w domu, ponieważ moja przyjaciółka Susanne również zniknęła na ten czas, tłumacząc mi to tym, że leci odwiedzić swoją babcie w NY. Ufałam jej i Ryan'owi więc żadne zagrywki nie wchodziły w grę. Po 10 minutach przekładania swojego telefonu z lewej ręki do prawej zauważyłam, że jego samolot wylądował.
-Wreszcie- powiedziałam sama do siebie i podbiegłam do wyjścia, przez które zaraz miałam ujrzeć Ryan'a.
- HEJ SKARBIE!- usłyszałam męski głos i od razu wiedziałam kto to.
-Ryan!- rzuciłam mu się na szyje i już po chwili byliśmy zaciśnięci w niedźwiedzim uścisku.
-Jak było na urlopie?- zapytałam.
-Ymm.. w porządku.- odpowiedział obojętnie po czym złapał moją rękę i zaczęliśmy iść w stronę limuzyny, która miała zawieźć nas prosto do jego domu. Nie zadawałam więcej pytań. Skoro nie chciał mi nic więcej powiedzieć nie naciskałam.
- Nawet nie wiesz jak bardzo nudziło mi się bez Ciebie przez te 3 tygodnie. Praktycznie codziennie szkoła i szkoła a po szkole jazda konna, taniec, śpiew francuski, tenis, żadnej wolnej chwili. Po tych zajęciach zazwyczaj chodziłam z rodzicami na wywiady i przechadzki po mieście a gdy wracaliśmy modliłam się żeby babcia nie wyprawiła kolejnej nudnej domówki dla bogaczy jak to ma w zwyczaju. -powiedziałam do Ryan'a w momencie kiedy jechaliśmy już limuzyną.
-A Susanne?- spytał z dziwnym podrygiem w gardle, jakby się denerwował.
-Wyleciała dzień po twoim wyjeździe do babci w Nowym Yorku. -odpowiedziałam, czując coraz dziwniejszą atmosferę. Nie dopuszczałam do siebie myśli że mógł coś ukrywać.
- Ah no tak... Faktycznie, wspominała mi o tym.
Przez resztę drogi nie odzywaliśmy się do siebie. Ja patrząc przez okno zastanawiałam się dlaczego Ryan się tak dziwnie zachowuje. Nie widział mnie przez 3 tygodnie a jedyny miły gest to złapanie mojej ręki i przytulenie mnie? Dziwne... Susanne nie odbierała moich telefonów i nie odpisywała na SMS-y, co zdarza jej się raz na rok kiedy telefon jej się rozładuje. W jej wypadku to naprawde dziwne. Wiele osób uważa, że jest uzależniona od telefonu.
Kiedy dojechaliśmy do domu Ryan'a, on zwrócił się do kierowcy z prośbą, aby ten odwiózł mnie do domu.
-Co?! Ale dlaczego?- zapytałam, zdenerwowana całą sytuacją. -Dopiero wróciłeś i już mnie spławiasz? Czekałam na Ciebie 3 tygodnie żebyś ty teraz mnie odprawiał do domu?
-Ariana.... Przepraszam, ale mam masę problemów i spraw na głowie. Zadzwonię, gdy będę miał czas się spotkać.
-Ohh tak? Pójdę sama. Nie potrzeba mi żadnej podwózki. Spotania z tobą gdy masz taki chumor też nie. Ale dzięki. Cześć. -odpowiedziałam i wyszłam tak szybko z jego posesji na ile pozwalały mi moje szpilki.
- Jest listopadowy dzień, jest zimno i ciemno, a ja idę sama przez park. Do tego chłopak mnie wystawił, przyjaciółka nie kontaktuje się ze mną. No świetnie. - mówie pod nosem. Czasem mówie sama do siebie ale staram się to opanować.
Idąc wzdłuż wąskiej ścieżki, wydawało mi się że robiło się coraz ciemniej. Po chwili usłyszałam jakieś głosy, lecz szłam dalej. Pomyślałam sobie, że to pewnie drzewa szumią we wietrze.
-Halo, halo. Śpieszy się gdzieś księżniczce?- zapytał mroczny głos za mną przez co się zlękłam, lecz nadal szłam przed siebie. Niemożliwe żeby jakiś paparazzi mnie rozpoznał. Miałam na sobie ciemne okulary i kaptur z kurtki.
-Nie słyszałaś, że kolega zadał Ci pytanie?-przede mną wyłoniło się jakby spod ziemi dwóch innych, tęgich mężczyzn.
-Proszę, dajcie mi spokój. Chcę tylko spokojnie wrócić do domu. Nie róbcie sobie problemów.- zaczęłam iść powoli ale subtelnie żeby pokazać im, że się nie boję. Co było kompletnym kłamstwem.
- Nie tak szybko, królewienko. Najpierw oddasz nam swoją torebkę, a najlepiej całą siebie. -powiedział jeden z nich i złapał mnie za ramiona.
Zaczęłam płakać i krzyczeć, prosząc o pomoc.
-Proszę zostawcie mnie!! POMOCY!!- krzyczałam na ile pozwalało mi gardło, lecz wydawało mi się jakby to wszystko było tłumione moim płaczem. Na dodatek chwycil on moje biodra mocno tak że nie mogłam się ruszyć i zasłonił silną dłonią usta. Stłumił mój krzyk do konca. Bałam się jak nigdy.
Pieprzony Ryan- pomyślałam.
niedziela, 30 listopada 2014
Rozdział 1 - Powrót z wakacji
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
świetne :*
OdpowiedzUsuńDosc krotki, ale spodobalo mi sie, chociaz sceny do przewidzenia, mam nadzieje ze bedzie cos zaskakujacego
OdpowiedzUsuń