niedziela, 30 listopada 2014

Rozdział 2 - Wybawiciel

JUSTIN'S POV
Ta suka Jennifer znowu wystawiła mnie do wiatru. Pisała mi, że na sto procent przyjdzie bo ma na mnie ogromną chcice. Dziwka. Jeżeli ma zamiar tak ze mną grać to nie mam dla niej czasu. Jest dużo innych dziewczyn w Londynie, które nie mogą mi się oprzeć. W każdym bądź razie czekałem już na nią 30 minut. Więcej nie będę. To było i tak 30 minut za dużo. Strata czasu. Schowałem dłonie w kieszenie gdyż wiał silny wiatr. Czułem jak pojedyńcze krople deszczu spadają mi na twarz. Londyn jest deszczowym miastem, nie da sie tego ukryć. Założyłem kaptur od bluzy i szedłem w strone domu.
   Wszedłem w boczną uliczke i zobaczyłem 3 facetów szarpiących małą, chudą postać. To była Ariana, ta księżniczka która chodzi do nas do szkoły. Nie będe czekał aż ją potną i przerobią na kostki do gry. Znam tych 3 typków bardzo dobrze. Bracia Jill Joe i Jack. Strasznie ciągnie ich do królewskich skarbów już od 10 lat. Służa dla takiego jednego mafiozy. Nie pamiętam jego imienia i szczerze mało mnie ono interesuje. W tym momencie interesowała mnie tylko Ariana i jej bezpieczeństwo.
- Ej! Wasza wysokość chyba dała wam rozkaz by ją puścić. - podbiegłem do nich i splujnąłem obok buta jednego z braci.
- Prosze, Prosze, Prosze. Kogo my tu mamy? Wybawca Wielki Kozak Bieber? - zasmiał się Jill. Nie mam zamiaru i nie będę się z nimi bawił. Wyciągnąłem nóż i wbiłem go Jillowi w plecy. Z wielkim jękiem padł na podłoge i skulił się. Joe puścił Ariane, a ona upadła i wypuściła torebke. Z Jackiem pociągnęli brata do samochodu stojącego za budynkiem. Musieli ją śledzić od dłuższego czasu. Wiedzieli że tu będzie. Ona nie jest bezpieczna.

ARIANA'S POV
- Dzieki. - wymamrotałam - ale ranienie go nie było konieczne.
- wolałabyś skończyć jako kostki do gry jakiegos mafiozy? - mruknął. Nie odezwałam się. Podniosłam moja torebke i pozbierałam porozrzucane rzeczy z chodnika. -zaprowadze Cie do domu. Nie jesteś tu bezpieczna- zaproponował bardziej uprzejmie. Przytaknęłam. Nie chciałam więcej takich sytuacji a bądź co bądź on mnie uratował. Miałam u niego dług wdzięczności. Czyżby martwił się o mnie? Czy chce po prostu wpisać mnie na długą liste dziewczyn, z którymi spał? Bynajmniej tak mówią plotki. Babcia mówi że w plotki nie można wierzyć. Prawde zawsze zna tylko osoba która padła ofiarą plotki.
   Justin, bo z tego co pamiętam tak nazywa się ten chłopak, Pomógł mi zebrać wszystko i odprowadził pod bramy pałacu. Dziękując mu jeszcze raz cmocknęłam go w policzek. Uśmiechnął się.
- To był napewno ciężki dzień dla Ciebie. Przyda Ci sie też dodatkowa ochrona. - stwierdził.
- skoro tak to napewno coś da się załatwić. - uśmiechnęłam się. Pożegnał się i poszedł swoją drogą. Po chwili zniknął w ciemnej uliczce za pałacem.
Skrywał w sobie tajemnice. Musiałam ją odkryć.

6 komentarzy:

  1. Fantastyczne opowiadanie ;) Zazdroszcze ... ^^
    Świetne , pozdrawiam *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne ♡
    I kochane nie czekajcie na 5 komentarzy. na początku zawsze jest ich mniej ale potem bedzie ich masa. dawajcie szybko trzeci ♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  3. Proszę o dłuższe rozdziały cbsdcbsvbs <3
    To opowiadanie jest cudowne, czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  4. Dlaczego takie krotkie...z trzech mozna ulozyc jeden, a to o wiele lepiej sie czyta

    OdpowiedzUsuń