-No to teraz się zacznie.- pomyślałam wchodząc przez wielkie, frontowe, szklane drzwi mojego ''domu'' . Wzięłąm głęboki oddech.
- Ariana? Czy to Ty? Gdzie ty byłaś!? Czy ty wiesz, która jest godzina? Ominęłaś lekcję francuskiego i baletu. Do tego jest już ciemno. Miałaś odebrać tylko Ryan'a z lotniska, a gdy zadzwoniłam do jego rodziców, Ciebie u nich nie było. -zaczęła panikować i deklamować moja mama. Ja stałam tylko i patrzyłam się na nią myśląc czy powiedzieć jej całą prawdę. Jeśli jej wszystko powiem ona nigdy nie wypuści mnie z domu.
-Ugh..Mamo, nic się takiego nie stało. Przestań dramatyzować. Francuski i balet nie uciekną, poza tym miałam pewną sprawę do załatwienia.-tak, to ten moment kiedy skłamałam drugi raz w moim życiu. Pierwszy raz to było jak powiedziałam, że to nie ja zbiłam drogocenną wazę babci, ale cóż miałam wtedy 7 lat, miałam prawo się bać przyznać. Tak jak teraz.
-A powiesz mi to jaką?- mama nie dawała za wygraną
-Pojechałam po Ryan'a na lotnisko po czym on miał dużo pracy i poszedł do domu. Ja postanowiłam, że pójdę pieszo. Pozachodziłam do paru sklepów, Starbucks'a, do piekarni po precelka bo byłam głodna. Jakbyś nie zauważyła zanim wyszłam po Ryan'a nic nie jadłam.- odpowiedziałam mówiąc tylko ¼ prawdy. Przecież nie mogła jej powiedzieć. A bynajmniej tak to sobie tłumaczyłam.
-Wierzę Ci ale po to masz swój ZŁOTY iPhone, prawdopodobnie najdroższy w całej Anglii żebyś się ze mną kontaktowała.- oburzyły mnie słowa mamy. Ona nadal myśli, że chcę się szczycić pieniędzmi. Ale wolałam nie zaczynać kłótni.
-No dobrze, mamo. Przepraszam. Pójdę do siebie, wezmę kapiel, a francuski nadrobię jutro. Dobranoc.- cmoknęłam mamę w policzek i gdy byłam już na schodach usłyszałam już tylko ciche „dobranoc” mojej mamy.
Po umyciu siebie i włosów położyłam się na moim łóżku, taa łóżku raczej łożu dla 6 osób i włączyłam wielką plazmę wiszącą w moim pokoju. Zastanawiałam się czasem jak to jest mieć mały pokoik, normalne życie i normalne rzeczy, a nie ciągle te najdroższe. Uwierzcie mi lub nie ale życie w takich luksusach nie jest zawsze takie super. Gdy ułożyłam się wygodnie i chciałam zacząć oglądać mój ulubiony film usłyszałam dźwięk przychodzącego SMS-a. Sięgnęłam po telefon i już po chwili zobaczyłam wiadomość od nieznajomego. Pomyślałam sobie, że to pewnie Ryan lub Susanne raczyli się do mnie odezwać. Ale zamiast tego zobaczyłam zdjęcia, których chyba nigdy nie miałam zobaczyć. Na zdjęciach widniała moja''przyjaciółka'' z Ryan'em całująca się na tle Kalifornii. Ale przecież...Oh, tak. Zączełam sobie to wszystko układać w głowie. Susanne znika bez większego wytłumaczenia w tym samym czasie co Ryan. Mój chłopak spławia mnie po tym jak go odebrałam z lotniska, żadnych informacji od Susanne.
-Fantastycznie!! Popieprzone świnie!- krzyknęłam na cały mój pokój, modląc się,aby nikt z domowników nie usłyszał moich słów. Sami pewnie rozumiecie. Grzeczna dziewczynka, z królewskiej rodziny i takie słowa. Odrazu lataliby za mną i mówili jak do 5 letniego dziecka że tak nie wolno. zdenerwowana tym wszystkim, chcąc nie chcąc, musiałam stawić tej sprawie czoła. Ubrałam swoje najwygodniejsze adidasy narzuciłam na siebie bluze, kurtke, szalik po czym chwyciłam swój telefon i kluczyki od auta i wyszłam z domu niezauważona przez nikogo. Było to łatwe zadanie iż w moim ''domu'' było tyle wyjść i wejść, że sama się jeszcze gubiłam. Wbiegłam do garażu i odpaliłam mojego SUV'a. Z piskiem opon wyjechałam ze swojej posesji i jechałam wzdłuż drogi, tłocznymi ulicami Londynu. Mając 16 lat opanowałam jazde autem i krycie się przed paparazzi więc to zadanie nie było trudne. Gdy dojechałam do villi Ryan'a, jak strzała wyskoczyłam z auta nie dbając nawet o to czy je zamknęłam i zaczęłam energicznie dzwonić dzownkiem do drzwi.
- Dobry wieczór, Ariana. Co Cię do nas sprowadza o 23 wieczorem?-spytał jak zwykle ze spokojem w oczach pan Butler- tata Ryan'a.
- Dobry wieczór. Przepraszam za najście ale muszę w trybie natychmiastowym porozmawiać z Ryan'em. Czy mogę? - powiedziałam, tłumiąc płacz, który chciał wydobyć się ze mnie.
-Tak, oczywiście. Ryan!- krzyknął pan Butler.
-Co chcesz tato o 23 wieczorem?- powiedział zaspany Ryan, schodząc po schodach i jeszcze nie zauważając mnie.-Ariana? Co ty tutaj kotku robisz w nocy?
- Ugh hipokryta, pieprzony hipokryta.- pomyślałam sobie lecz te słowa nie przeszły mi przez gardło.
- Możemy porozmawiać u Ciebie w pokoju? Teraz. - podkreślając słowo ''teraz'' dałam mu do zrozumienia że ta sprawa nie może dłużej czekać.
-Tak jasne. Chodź.- złapał mnie za rękę, a ja nie chcąc odgrywać scen przy jego tacie, nie zareagowałam.
Gdy weszliśmy do jego pokoju i usiedliśmy na jego łóżku, wyciągnęłam telefon z mojej kieszeni i pokazałam mu te zdjęcia.
-Wytłumacz mi to. - pomachałam mu telefonem przed nosem, tłumiąc szloch. Byłam z Ryan'em dwa lata, a Susanne była moją przyjaciółką od przedszkola. Nie wierzę, że mogli mi to zrobić.
-Ariana..słuchaj to nie tak jak myślisz....- powiedział Ryan, lecz przerwał mu głos, który dobrze znałam.
-Ryan?! Skarbie co ty tak długo rob......
Zza drzwi łazienki wyłoniła się nie kto inny jak Susanne. Oboje otworzyli szeroko oczy. Susanne ze zdziwienia, a Ryan ze strachu, że będzie musiał mi to wszystko wyjaśnić.
- Ryan. Oh i droga Susanne...- powiedziałam z jadem w głosie. -Nie bójcie się. I tak już wszystko wiem. Po prostu zasługuje naprawdę więc macie pieprzone 5 minut na powiedzenie mi tego co macie do powiedzenia i się pożegnamy.- tym razem nie wytrzymałam i wielkie grochy łez spadły powoli z moich policzków na moje spodnie od piżamy, których nie zdążyłam przebrać.
-Ariana, słuchaj....My...My chcieliśmy Ci powiedzieć. 2 tygodnie przez wylotem Ryan'a pocałowaliśmy się, kiedy robiłam u niego prezentacje do szkoły. Potem wszystko się rozkręciło. Randki, spotkania....Nie chcieliśmy Cię ranić. Dlatego razem wyjechaliśmy do Kalifornii żeby wymyślić najlepszy sposób, aby Cię nie skrzywdzić. Jesteś moją przyjaciółką i....-powiedziała Susanne i chciała dokończyć lecz jej przerwałam.
-Nie chcę słuchać tego gówno. Nie chcę! Rozumiesz? Jak mogłaś i mogłeś mi to zrobić?- powiedziałam wręcz krzycząc przez łzy. Nie obchodziło mnie czy obudzę kogoś w jego domu. -Jesteście dwójką parszywych świń. I nie... Nie jestem twoją przyjaciółką.-pokazałam na nią palcem -Ani twoją dziewczyną. -tym razem skierowałam się do Ryan'a i nim mogli się odezwać wybiegłam z jego pokoju, biegnąc w dół jego schodów i docierając do drzwi frontowych. Zanim wyszłam, przewróciłam ulubioną wazę Ryan'a i krzyknęłam: PIEPRZ SIĘ! Biegłam ile sił w nogach do mojego samochodu. Nie mogłam uwierzyć, że to naprawdę się dzieje. To niemożliwe. Ocierając ostatnie łzy, zawzięłam się sama w sobie. Teraz nie byłam już smutna. Byłam wkurwiona. Haa...Mało powiedziane. Odpaliłam silnik i ruszyłam. Nie chciałam wracać do domu. Nie w takim stanie. Ale nie miałam do kogo pojechać. Postanowiłam, że dopóki nie zabraknie mi paliwa w samochodzie, będę się kręciła po mieście.
- Ariana? Czy to Ty? Gdzie ty byłaś!? Czy ty wiesz, która jest godzina? Ominęłaś lekcję francuskiego i baletu. Do tego jest już ciemno. Miałaś odebrać tylko Ryan'a z lotniska, a gdy zadzwoniłam do jego rodziców, Ciebie u nich nie było. -zaczęła panikować i deklamować moja mama. Ja stałam tylko i patrzyłam się na nią myśląc czy powiedzieć jej całą prawdę. Jeśli jej wszystko powiem ona nigdy nie wypuści mnie z domu.
-Ugh..Mamo, nic się takiego nie stało. Przestań dramatyzować. Francuski i balet nie uciekną, poza tym miałam pewną sprawę do załatwienia.-tak, to ten moment kiedy skłamałam drugi raz w moim życiu. Pierwszy raz to było jak powiedziałam, że to nie ja zbiłam drogocenną wazę babci, ale cóż miałam wtedy 7 lat, miałam prawo się bać przyznać. Tak jak teraz.
-A powiesz mi to jaką?- mama nie dawała za wygraną
-Pojechałam po Ryan'a na lotnisko po czym on miał dużo pracy i poszedł do domu. Ja postanowiłam, że pójdę pieszo. Pozachodziłam do paru sklepów, Starbucks'a, do piekarni po precelka bo byłam głodna. Jakbyś nie zauważyła zanim wyszłam po Ryan'a nic nie jadłam.- odpowiedziałam mówiąc tylko ¼ prawdy. Przecież nie mogła jej powiedzieć. A bynajmniej tak to sobie tłumaczyłam.
-Wierzę Ci ale po to masz swój ZŁOTY iPhone, prawdopodobnie najdroższy w całej Anglii żebyś się ze mną kontaktowała.- oburzyły mnie słowa mamy. Ona nadal myśli, że chcę się szczycić pieniędzmi. Ale wolałam nie zaczynać kłótni.
-No dobrze, mamo. Przepraszam. Pójdę do siebie, wezmę kapiel, a francuski nadrobię jutro. Dobranoc.- cmoknęłam mamę w policzek i gdy byłam już na schodach usłyszałam już tylko ciche „dobranoc” mojej mamy.
Po umyciu siebie i włosów położyłam się na moim łóżku, taa łóżku raczej łożu dla 6 osób i włączyłam wielką plazmę wiszącą w moim pokoju. Zastanawiałam się czasem jak to jest mieć mały pokoik, normalne życie i normalne rzeczy, a nie ciągle te najdroższe. Uwierzcie mi lub nie ale życie w takich luksusach nie jest zawsze takie super. Gdy ułożyłam się wygodnie i chciałam zacząć oglądać mój ulubiony film usłyszałam dźwięk przychodzącego SMS-a. Sięgnęłam po telefon i już po chwili zobaczyłam wiadomość od nieznajomego. Pomyślałam sobie, że to pewnie Ryan lub Susanne raczyli się do mnie odezwać. Ale zamiast tego zobaczyłam zdjęcia, których chyba nigdy nie miałam zobaczyć. Na zdjęciach widniała moja''przyjaciółka'' z Ryan'em całująca się na tle Kalifornii. Ale przecież...Oh, tak. Zączełam sobie to wszystko układać w głowie. Susanne znika bez większego wytłumaczenia w tym samym czasie co Ryan. Mój chłopak spławia mnie po tym jak go odebrałam z lotniska, żadnych informacji od Susanne.
-Fantastycznie!! Popieprzone świnie!- krzyknęłam na cały mój pokój, modląc się,aby nikt z domowników nie usłyszał moich słów. Sami pewnie rozumiecie. Grzeczna dziewczynka, z królewskiej rodziny i takie słowa. Odrazu lataliby za mną i mówili jak do 5 letniego dziecka że tak nie wolno. zdenerwowana tym wszystkim, chcąc nie chcąc, musiałam stawić tej sprawie czoła. Ubrałam swoje najwygodniejsze adidasy narzuciłam na siebie bluze, kurtke, szalik po czym chwyciłam swój telefon i kluczyki od auta i wyszłam z domu niezauważona przez nikogo. Było to łatwe zadanie iż w moim ''domu'' było tyle wyjść i wejść, że sama się jeszcze gubiłam. Wbiegłam do garażu i odpaliłam mojego SUV'a. Z piskiem opon wyjechałam ze swojej posesji i jechałam wzdłuż drogi, tłocznymi ulicami Londynu. Mając 16 lat opanowałam jazde autem i krycie się przed paparazzi więc to zadanie nie było trudne. Gdy dojechałam do villi Ryan'a, jak strzała wyskoczyłam z auta nie dbając nawet o to czy je zamknęłam i zaczęłam energicznie dzwonić dzownkiem do drzwi.
- Dobry wieczór, Ariana. Co Cię do nas sprowadza o 23 wieczorem?-spytał jak zwykle ze spokojem w oczach pan Butler- tata Ryan'a.
- Dobry wieczór. Przepraszam za najście ale muszę w trybie natychmiastowym porozmawiać z Ryan'em. Czy mogę? - powiedziałam, tłumiąc płacz, który chciał wydobyć się ze mnie.
-Tak, oczywiście. Ryan!- krzyknął pan Butler.
-Co chcesz tato o 23 wieczorem?- powiedział zaspany Ryan, schodząc po schodach i jeszcze nie zauważając mnie.-Ariana? Co ty tutaj kotku robisz w nocy?
- Ugh hipokryta, pieprzony hipokryta.- pomyślałam sobie lecz te słowa nie przeszły mi przez gardło.
- Możemy porozmawiać u Ciebie w pokoju? Teraz. - podkreślając słowo ''teraz'' dałam mu do zrozumienia że ta sprawa nie może dłużej czekać.
-Tak jasne. Chodź.- złapał mnie za rękę, a ja nie chcąc odgrywać scen przy jego tacie, nie zareagowałam.
Gdy weszliśmy do jego pokoju i usiedliśmy na jego łóżku, wyciągnęłam telefon z mojej kieszeni i pokazałam mu te zdjęcia.
-Wytłumacz mi to. - pomachałam mu telefonem przed nosem, tłumiąc szloch. Byłam z Ryan'em dwa lata, a Susanne była moją przyjaciółką od przedszkola. Nie wierzę, że mogli mi to zrobić.
-Ariana..słuchaj to nie tak jak myślisz....- powiedział Ryan, lecz przerwał mu głos, który dobrze znałam.
-Ryan?! Skarbie co ty tak długo rob......
Zza drzwi łazienki wyłoniła się nie kto inny jak Susanne. Oboje otworzyli szeroko oczy. Susanne ze zdziwienia, a Ryan ze strachu, że będzie musiał mi to wszystko wyjaśnić.
- Ryan. Oh i droga Susanne...- powiedziałam z jadem w głosie. -Nie bójcie się. I tak już wszystko wiem. Po prostu zasługuje naprawdę więc macie pieprzone 5 minut na powiedzenie mi tego co macie do powiedzenia i się pożegnamy.- tym razem nie wytrzymałam i wielkie grochy łez spadły powoli z moich policzków na moje spodnie od piżamy, których nie zdążyłam przebrać.
-Ariana, słuchaj....My...My chcieliśmy Ci powiedzieć. 2 tygodnie przez wylotem Ryan'a pocałowaliśmy się, kiedy robiłam u niego prezentacje do szkoły. Potem wszystko się rozkręciło. Randki, spotkania....Nie chcieliśmy Cię ranić. Dlatego razem wyjechaliśmy do Kalifornii żeby wymyślić najlepszy sposób, aby Cię nie skrzywdzić. Jesteś moją przyjaciółką i....-powiedziała Susanne i chciała dokończyć lecz jej przerwałam.
-Nie chcę słuchać tego gówno. Nie chcę! Rozumiesz? Jak mogłaś i mogłeś mi to zrobić?- powiedziałam wręcz krzycząc przez łzy. Nie obchodziło mnie czy obudzę kogoś w jego domu. -Jesteście dwójką parszywych świń. I nie... Nie jestem twoją przyjaciółką.-pokazałam na nią palcem -Ani twoją dziewczyną. -tym razem skierowałam się do Ryan'a i nim mogli się odezwać wybiegłam z jego pokoju, biegnąc w dół jego schodów i docierając do drzwi frontowych. Zanim wyszłam, przewróciłam ulubioną wazę Ryan'a i krzyknęłam: PIEPRZ SIĘ! Biegłam ile sił w nogach do mojego samochodu. Nie mogłam uwierzyć, że to naprawdę się dzieje. To niemożliwe. Ocierając ostatnie łzy, zawzięłam się sama w sobie. Teraz nie byłam już smutna. Byłam wkurwiona. Haa...Mało powiedziane. Odpaliłam silnik i ruszyłam. Nie chciałam wracać do domu. Nie w takim stanie. Ale nie miałam do kogo pojechać. Postanowiłam, że dopóki nie zabraknie mi paliwa w samochodzie, będę się kręciła po mieście.
Tak szkoda mi Ariany :'( Jak mogli ją tak podle oszukać?!
OdpowiedzUsuńDlaczego taki krótki?; /
OdpowiedzUsuńNarazie piszemy krótsze ale często. Akcja dopiero się zaczyna i jest to moja i Klaudii pierwsza fanfikcja. Mamy nadzieje ze nie zniecheci was to do dalszego czytania. Od rozdzialu 5 zacznie sie wiecej dziac. Pojawia sie nowe postacie. Bedzie ciekawiej. To tylko poczatek i "dopiero sie rozkrecamy" ;)
UsuńNo bylo to do przewidzenia, jednak lubie takie watki i podoba mi sie:)
OdpowiedzUsuń